🏸 Albo Żyjesz Albo Się Boisz
Albo żyjesz albo się boisz Magia jest tym metafizycznym elementem nauki bez której pewnego etapu swojego rozwoju nie przekroczysz. Jeśli nie chcesz praktykować, to chociaż pojmij jej podstawy, abyś mógł kroczyć do przodu.
24 likes, 4 comments - klaudia.koliber on July 7, 2023: "Coś tracisz Coś zyskasz! Jak myślisz? Wyjdzie Ci to na dobre? A jak dotąd pokazywało Ci"
Provided to YouTube by eMuzykaBoisz się · PTPWybuchowa receptura℗ 2017 Soul RecordsReleased on: 2017-07-24Lyricist: BrożasLyricist: BuczerComposer: DonatanLy
602 likes, 19 comments - Patrycja Andrzejewska (@patrycja.andrzejewska) on Instagram: "WOTORE 6 壘 Podobno albo żyjesz, albo się boisz. Ja twierdzę, że jedno nie istnieje bez d" Patrycja Andrzejewska on Instagram: "WOTORE 6 🥊 Podobno albo żyjesz, albo się boisz.
Książka Krzycz, jeśli żyjesz autorstwa Cyryl Sone, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 37,29 zł. Przeczytaj recenzję Krzycz, jeśli żyjesz. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
Tłumaczenia w kontekście hasła "może żyjesz w zaprzeczeniu" z polskiego na angielski od Reverso Context: Z ciekawości, ignorujesz fakt, że nawet jeśli znajdę nazwisko, to nie powstrzymamy bestii bez Vincenta, - czy może żyjesz w zaprzeczeniu?
Boisz się feedbacku? Ciężko Ci słuchać albo czytać o tym, co Ci nie wyszło? ️ Nie myśl o tym jako o negatywnej informacji zwrotnej. ️ Każda
Uruchomisz tym samym procesy, które przyczynią się do Twojej relaksacji. Niepokój, strach, stres i inne negatywne emocje mogą wywołać u Ciebie uczucie duszności, będzie Ci się wydawać, że brakuje Ci powietrza a Twój oddech stanie się płytki i szybki. Wolny oddech pomoże Twojemu ciału utrzymać stan relaksu.
Grażyna Krenig - Sensowna Babka: ŻYJESZ CZY WEGETUJESZ? 樂 Co to znaczy, że coś jest żywe? Żywe jest to, co się samo rusza…
Kiedy KOCHASZ SIEBIE mniej obawiasz się o to co się dzieje w świecie zewnętrznym bo STRACH to BRAK MIŁOŚCI. JEŚLI KOCHASZ nie boisz się a ponieważ
9,164 likes, 117 comments - justyna.jalowiecka on December 21, 2020: "Albo żyjesz, albo się boisz #porsche #blondegirl #calvinklein #legginslove #instaphoto #blog" Polishgirl 💋 Lodz ☀️ on Instagram: "Albo żyjesz, albo się boisz #porsche #blondegirl #calvinklein #legginslove #instaphoto #bloggerstyle"
Dlaczego panicznie boisz się straty partnera?Bądź też dlaczego unikasz jego bliskości?Odpowiedź leży zazwyczaj w nabytym w dzieciństwie stylu przywiązania: l
hGQbthB. Administracja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za materiały dodawane przez użytkowników, którzy podczas rejestracji zaakceptowali regulamin serwisu. Jeśli uważasz, że materiał znajdujący się w naszym serwisie łamie prawo, bądź narusza zasady, możesz zgłosić ten fakt to administracji serwisu
Dr Judi Orloff, psychiatra i profesor psychiatrii na UCLA (University of California, Los Angeles) w Stanach Zjednoczonych, od lat zajmuje się toksycznymi ludźmi - wampirami, które zjadają naszą energię. Wampiry manipulują, osaczają, obniżają innym samoocenę. Potrafią wchodzić w rolę ofiary i bezustannie oskarżać. Umiejętnie wpędzają w poczucie winy tak, że wydaje ci się, że to ty źle postępujesz. Przebywanie z nimi dłuższy czas sprawia, że zaczyna otaczać cię zła energia, a ona wpływa na twoje samopoczucie. Jakie są główne symptomy, które sugerują, że żyjesz z energetycznym wampirem?1. Cały czas czujesz się wyczerpanyNie masz siły na nic, a wypoczynek nie przynosi ulgi. Masz nieustające poczucie całkowitego Nie cieszą cię rzeczy, które sprawiały ci przyjemnośćW dodatku bardzo często jesteś krytykowany za ich robienie lub wręcz wyśmiewany. Oddając się ulubionym zajęciom nie czujesz radości, a często wyrzuty Masz problemy ze snem Masz kłopoty z zasypianiem, często wybudzasz się w nocy. Wstajesz rano Martwisz się rzeczami, które wcześniej nie zaprzątały ci głowy Nie możesz przestać się martwić. Wszystko wzbudza niepokój i lęk, przestajesz wierzyć w swoje Pozwalasz innym decydować za siebieTracisz pewność siebie i boisz się podejmowania decyzji. Szukasz poparcia u innych, z reguły chcesz aprobaty energetycznego Boisz się krytykiNieustająco czekasz na słowa krytyki i są dla ciebie bardzo bolesne. Nie potrafisz już rozróżnić konstruktywnej krytyki od Szybko się załamujesz, często płaczeszNawet błahe zdarzenia wyprowadzają cię z równowagi. Potrafią wpędzić w zły humor, mogą być powodem do Ukrywasz swoje prawdziwe uczuciaBoisz się powiedzieć, co myślisz, jak się czujesz. Boisz się, że zostanie to wykorzystane przeciwko Żyjesz w permanentnym stresieCokolwiek robisz, boisz się oceny. Boisz się tego, że będziesz musiał tłumaczyć się ze swoich decyzji czy zachowań. Przez to jesteś non stop Zaczynasz trzymać w tajemnicy coraz więcej rzeczyNie wspominasz o kłopotach czy porażkach, wolisz nie mówić też o sukcesach, bo będą deprecjonowane. Boisz się nieustannej krytyki swoich czujesz, że te objawy dotyczą twojej osoby, rozejrzyj się wokół siebie – masz gdzieś blisko energetycznego wampira. To może być partner, matka, koleżanka, szef. Pamiętaj, rozmowa z wampirem jest trudna i bardzo rzadko on zechce się zmienić. Data utworzenia: 26 maja 2021, 13:31Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
… do niczego? Człowiek stara się trzymać fason, pokonuje swoje wewnętrzne przeszkody i zmusza się do tego by nie wyjść na cykora. Ale, w którymś momencie myśli: – A może jednak jestem do niczego? Może to mój charakter, mój układ nerwowy, brak wiedzy… a może brak umiejętności, może lenistwo… ? Może to ja jestem ofiarą losu, która nigdy nie poradzi sobie z życiem? Tym łatwiej o taki wniosek, gdy człowiek słyszy ciągle zachęty do pozytywnego myślenia. Myśl pozytywnie Pozytywne podejście, to rzecz sama w sobie cenna i pomocna. Jednak głównym efektem większości z rad, jakie słyszymy – także od zawodowych pomagaczy – jest poczucie winy. Skoro to takie łatwe przestawić swoje myślenie na pozytywne tory, dlaczego ja tego nie potrafię? Skoro to takie łatwe uwierzyć w siebie, dlaczego ciągle mam wątpliwości? Skoro uczestnicząc w seminarium, czytając książkę czy biorąc udział w sesji coachingowej, czułem taki zapał, dlaczego nie potrafiłem utrzymać tego stanu?! Często i sami pomagacze (trenerzy, psycholodzy, doradcy) są w takiej samej pułapce. Znam jedną z takich osób. Robi wszystko by ludzie w kontakcie z nim poczuli entuzjazm i zapał. Całemu światu pokazuje roześmianą, entuzjastyczną postawę. Jest jak ciągle wybuchający fajerwerk. Mało kto jednak widzi, co dzieje się z im pomiędzy kolejnymi wybuchami. Skrzętnie to ukrywa. Alkohol jakoś sobie radzie z jego deprechą. Ale konstrukcja coraz bardziej się chwieje. Ciągle jednak mocno trzyma się swoich przekonań: – Lęk to patologia. Wątpliwości to zaraza. Nie możesz sobie na nie pozwolić. Smutek to wyrok. Nie miałbym szacunku dla siebie, gdybym sobie na to wszystko pozwolił. Lepiej by było strzelić sobie w głowę… Czy to rzeczywiście prawda? Czy rzeczywiście tak jest? A jeżeli jest inaczej? Jeżeli strach, wątpliwości, smutki, to normalny proces? Pułapka Obwinianie siebie za negatywne emocje, traktowanie ich jako sygnału, że coś z nami nie w porządku jest ogromną pułapkę. Efektem takiej postawy jest walka z cieniem. Możemy machać rękoma ile nam się podoba, ale cień zawsze nam się wymknie. Jeżeli chcesz wyjść z pułapki w jakiej się znajdujesz, jeżeli chcesz coś zrobić, jedną z rzeczy, od której trzeba zacząć jest zmiana postawy wobec negatywnych doznań. Mówiąc żargonem psychologiczny musisz nauczyć się reinterpretować to, co obecnie wzbudza twoją niechęć: lęk, niepokój, obawy, przytłaczające cię myśli czy nawet wątpliwości pod własnym adresem. Jedna z moich znajomych, dziewczyna o ogromnym potencjale zagrzebanym w jakiejś durnej pracy w durnej firmie, marząca od zawsze o czymś innym, po wzięciu udziału w jakimś szkoleniu, powiedziała mi: – Jaka ja byłam do tej pory głupia nie wierząc w siebie! O, teraz na pewno taka nie będę! Nie będę taka głupia, nie dopuszczę do siebie żadnych wątpliwości! Gdy tylko to usłyszałem, pomyślałem: –Jest ugotowana, do końca życia nie uda jej się zrobić nic z tego, na czym jej zależy. Mam nadzieję, że nie miałem racji. Minęło jednak ponad osiem lat i nic nie wskazuje na to, by jej sytuacja się zmieniła. Jak twierdził Karl Gustaw Jung: Nie możemy zmienić czegoś, czego nie akceptujemy. Coś, co uważasz w sobie za głupotę i rzecz nie mającą absolutnie żadnego uzasadnienia, nie jest możliwe do zmiany. Wszystkie nasze negatywne doznania mają głęboki sens i głębokie pozytywne znaczenie. Prawdziwie pozytywne podejście do życia nie polega na powtarzaniu sobie w kółko: czuję się świetnie, jestem pełny zapału, radości i pozytywnej energii… Jeżeli wydaje ci się, że to jest pozytywne podejście, to bardzo się mylisz. Naprawdę pozytywne podejście polega na umiejętności znalezienia pozytywnych wartości we wszystkim czego doświadczasz. Nie chodzi o wmawianie sobie czegoś. Chodzi o umiejętność popatrzenia z szerszej perspektyw. Dwa bieguny Wiesz co mogę ci powiedzieć, gdy skarżysz się, że się boisz, wahasz czy masz wątpliwości? – To wspaniale. Masz w sobie wiele energii i wiele pragnień! Żyjesz! Każde nasze pragnienie jest jak magnes – ma dwa odpychające się końce. Na jednym biegunie jest nadzieja na zmianę, na drugim obawa przed niepowodzeniem. Im większe pragnienie, tym większa zarówno nadzieja jak i niepokój. Jeżeli chcesz całkowicie pozbyć się lęków i obaw, pozbądź się pragnień. A jeszcze lepiej, pozbądź się życia. Tylko człowiek, który nie żyje, nie odczuwa żadnych lęków. Każde negatywne doznanie, jakie czujesz, gdy spojrzysz na jego drugi biegun jest pragnieniem życia. Każda wzbudzona w tobie nadzieja, po drugiej stronie jest obawą. Jeżeli „obetniesz” swoje wątpliwości, jedyne co osiągniesz to skrócenie magnesu. Stanie się słabszy – ale nie pozbawisz go biegunowości. Tak samo jak pole magnetyczne nie może mieć jednego bieguna, twoje pragnienie nie może być tylko nadzieją i radosnym oczekiwaniem na sukces. Jeden z japońskich terapeutów, mieszkający w Kanadzie profesor psychologii i posiadacz 7 dana w Aikido, Ishu Ishiyama, ujął to w taki sposób: Nasze pragnienie ma dwa skrzydła, jednym jest lęk, drugim nadzieja. Myślisz, że to takie cenne urwać sobie jedno ze skrzydeł? Nie jesteś głupcem, dlatego, że masz wątpliwości czy obawy. Wręcz przeciwnie, jesteś osobą, która ma w sobie mocne pragnienie życia. Twój lęk, obawy i wątpliwości są, jak pisze Ishiyama: …odbiciem silnego i zdrowego pragnienia by żyć w pełni i w dobrym zdrowiu, oraz podążać za szczęściem, znaczeniem, sukcesem i osiągnięciami. Bez tych ludzkich pragnień, nie ma lęku. Lęk i nadzieja są jak dwie strony tej samej monety. Jedno nie może istnieć bez drugiego. Za każdą obawą czy strachem jest pragnienie. Za lękiem przed śmiercią możemy znaleźć uporczywa pragnienie życia. Ponieważ pragniemy społecznej akceptacji i sukcesu, doświadczamy również obaw przed społecznym odrzuceniem oraz błędami. Zaprzeczanie lękowi, oznacza zaprzeczanie korespondującemu z nim pragnieniu. Drugą stroną twoich lęków i obaw jest twoja chęć życia, sukcesów, wolności i radości. Dlaczego tak trudno zwalczyć twoje lęki, wątpliwości i obawy? Dlatego, że tak mocne są twoje pragnienia. Jak silne jest twoje pragnienie pełni życia? Jak mocno chcesz osiągnąć sukces, szczęście, zadowolenie? Jak mocno chcesz iść do przodu? Najlepszą wskazówką jest siła twoich obaw. Jeżeli nie masz żadnych obaw, jeżeli nie nachodzą cię nigdy żadne wątpliwości, jeżeli zawsze jesteś spoko, luz i pełen relaks… nie masz w sobie silnego pragnienia życia. Niewiele osiągniesz. Następnym razem, gdy poczujesz lęk i obawy, nie odwracaj od nich oczu. Powiedz sobie: – Zobaczmy, jak mocne jest moje pragnienie życia! Zobaczmy, jak wiele we mnie paliwa by iść do przodu… Zaakceptuj lęk, ale nie zatrzymuj uwagi tylko na nim. Popatrz na to, czego pragniesz: – Pragnę dobrze wypaść przed ludźmi. – Zależy mi na tym, by zapewnić rodzinie dobre życie. – Pragnę wolnego, aktywnego życia. – Chcę przekonać ludzi do tego co uważam za słuszne. Jeżeli twój lęk jest mocny, możesz się tylko cieszyć. Twoje pragnienie życia jest ponad-przeciętne. Jesteś cenną osobą, jedną z tych, które mogą zmieniać świat. Nie ma powodu byś się wstydził przed sobą swojego lęku. Nie ma powodów byś udawał, że go nie ma. Nie ma powodów byś z nim walczył. Próba pozbycia się lęków i obaw to próba autokastracji. Gdy ci się to uda, będziesz miał spokojne życie. Spoko… Tylko, czy naprawdę o coś takiego ci chodzi? O bycie wysoko śpiewającym kastratem? Wykorzystać do swoich celów Brian Ogawa (również profesor psychologii pochodzący z Japonii), pisze: Jako nauczyciel akademicki, słyszę od wielu studentów, na tydzień przed terminem egzaminów błagania o wyjawienie kilku z pytań testowych by ulżyć nacisk ich lęku. Mówię wówczas studentom by docenili swój lęk, ponieważ jest on sprzymierzeńcem w ich celu, jakim jest nauka. Powinni wykorzystać lęk do wzmocnienia koncentracji na nauce. Z drugiej strony są beztroscy studenci, którzy nie czują stresu, bo nie zależy im szczególnie na wyniku egzaminu. Ci studenci nie mają przewagi jaką daje lęk. Obawa daje impet by uniknąć niewidzialnych zagrożeń i większość z nas, nigdy nie zrobiłaby bez niej niczego. Użyć jako kompasu Czasem ludzie się skarżą, że brakuje im energii. – Gdy startowaliśmy, to był power! Pracowaliśmy dniami i nocami, robota paliła nam się w dłoniach! A teraz, wszystko zrobiło się jakieś płaskie… Czy to starość? Powód jest prosty. Dziś jesteście pewni swoich utartych sposobów działania i swojego miejsca na rynku. Nie macie się czego obawiać. Nie czujecie drodze żadnych oporów. To co czujesz, to nie jest starość. By znowu stać się młodym, wystarczy znaleźć coś, czego się boisz. Jeżeli chcesz znowu poczuć energię, przestań robić tylko to, czego się nie obawiasz. Strach, lub jak nazywa go pisarz Steven Pressfield w książce „The war of art”, Opór jest wskazówką tego, gdzie jest twoja energia. Pressfield pisze: Każdy z nas ma dwa życia. To, którym żyjemy i nieprzeżywane życie wewnątrz nas. Pomiędzy nimi jest Opór. Jak namagnetyzowana igła, unosząca się na powierzchni oleju, Opór niezawodnie wskazuje prawdziwą Północ – kierując się na to działanie, przed którym najbardziej chce nas powstrzymać. Możemy go używać jako busoli. Możemy nawigować za pomocą Oporu, pozwalając by prowadził nas do tego powołania czy działania, za którym musimy pójść w pierwszej kolejności. Praktyczna zasada: im ważniejsze w ocenie naszej duszy wyzwanie czy działanie, tym więcej oporu będziemy czuć podążając za nim. Inaczej mówiąc: im bardziej nie chcesz czegoś zrobić, im większy masz wewnątrz opór i lęk, im więcej w tobie wymówek, chęci odpuszczenia sobie, tym większe prawdopodobieństwo, że stoisz właśnie przed tym, co powinieneś zrobić. – Nie chce mi się jak cholera tego robić, boję się tego, mam tysiące wątpliwości i oporów: To znaczy, że stoję właśnie przed tym, co dla mnie ważne. Nie dawaj sobie spokoju. Ale czy ja rzeczywiście się do tego nadaję? Czy sobie poradzę? Czy mogę coś zmienić? Pressfield pisze: Wątpliwości mogą być sprzymierzeńcem. To dlatego, że służą jako wskaźniki aspiracji. Odzwierciedlają miłość, miłość do robienia tego, o czym śnimy i pragnienie, pragnienie zrobienia tego. Jeżeli łapiesz się na zadawaniu sobie pytań (i swoim przyjaciołom) „Czy ja naprawdę jestem pisarzem? Czy ja naprawdę jestem artystą” są duże szanse, że nim jesteś. Fałszywy innowator jest wściekle pewny siebie. Prawdziwy jest śmiertelnie przerażony. Twój strach jest sygnałem miłości. Twoje wątpliwości są sygnałem wielkości. Musisz iść dokładnie w tą stronę, z której wieje najmocniejszy wiatr. Jeżeli się boisz, to znaczy, że jesteś prawdziwy.
Gdybyś mógł użyć magicznej różdżki i sprawić, żeby te uczucia, które Cię hamują, blokują, zamykają, w żaden sposób już na Ciebie nie działały, co w życiu byś robił inaczej? Co byś robiła, gdybyś się nie bała? Życie zaczyna się na bezdrożach. Tam, gdzie nie ma wydreptanych, oczywistych szlaków. Nie ma wyłącznie pewności. Nie ma tylko poprawnych odpowiedzi i nie wszystko jest czarne lub białe. Może wydarzyć się wszystko i nic. Jest natomiast duża szansa na spotkanie całego zakresu ludzkich emocji. Dokładnie – CAŁEGO. W tym rzecz. Na bezdrożach nie chodzi o dobre samopoczucie, lecz o odczuwanie własnych uczuć bez konieczności zmagania się z nimi. Nie chodzi o to, by się czuć dobrze, lecz by czuć, że się żyje. Na bezdrożach nie ma tylko pasma sukcesów. Wręcz przeciwnie. Immanentną cechą bezdroży jest przeżywanie porażek, upadków, krytyki, oceny, a może nawet hejtu. Kiedy wychodzisz na scenę życia z otwartą przyłbicą, nie oczekuj tylko poklasku i blichtru. Najgłośniej brawo biją klakierzy i być może znajdzie się ktoś, kto pierwszy rzuci kamień. Żeby wyruszyć w taką podróż trzeba stanąć ze sobą w prawdzie. Przepakować plecak. Dokonać przeglądu. Przyjąć swoją przeszłość. Przyjąć siebie takiego całego jakim się jest, z wadami i zaletami. …wrażliwości……i poczucia więzi. Lubię metaforę bezdroży. Kiedy mam podjąć jakąś trudną decyzję, mam w głowie ich obraz. Za zamkniętymi oczami widzę niekończącą się łąkę. W tle majaczą chmury. O twarz rozbija się słodka bryza, może poranka, może nadchodzącej burzy. Ciszę napełnia szum, jakby wzmagał się wiatr. I to pomieszanie uczuć radości z przygodą, adrenaliny ze strachem, katharsis błogiego zmęczenia i trudu czekającej mnie drogi. Kiedyś nie było łąki, nie było drogi, nie było nawet zgliszcz. Nic nie było. Przepastne zbroje lęków i wstydu przysłaniały wszystko. Gdybym miała dać nadzieję komuś, kto stoi przed wyborem albo się bać albo żyć, dałabym chyba tylko to zdanie, że sam stwarzasz świat, jakiego doświadczasz. I chociaż wściekła jestem wciąż na to zdanie, to nic bardziej mi nie pomogło, niż świadomość tego, że MAM WYBÓR. W pewnym momencie życia trzeba przyjąć, że jest się jego autorem i przestać obarczać za nie odpowiedzialnością innych (rodziców, towarzystwo, kraj, świat, pandemię). Każde zachowanie ma swoją funkcję. Jeżeli się boisz, to tym lękiem, też sobie coś w życiu załatwiasz. Odwaga jest mięśniem działania i jak każdy mięsień, da się ją ćwiczyć. Potrzeba tylko wiatru w żagle z wrażliwości i więzi. Niezależnie od tego, co było i co jest, wciąż możesz napisać ciąg dalszy twojej historii. Jaka ona będzie? Co szepcze ci strach do ucha? Gdyby zebrać wszystkie twoje strachy w jeden film, to jaki miałby on tytuł? O czym twoje Ja śpiewa pieśń? Za czym tęsknisz?
Dziś o 5:00 w Las Vegas zostało rozegrane towarzyskie spotkanie pomiędzy Realem Madryt i FC Barceloną, w którym Robert Lewandowski zaliczył debiut w barwach Dumy Katalonii. Mecz ostatecznie zakończył się skromnym zwycięstwem 1:0 La Blaugrany. Ciekawym zbiegiem okoliczności jest to, że dokładnie 22 lata temu wydarzyła się rzecz, która wstrząsnęła piłkarskim światem: Luis Figo został zaprezentowany jako zawodnik Realu Madryt i tym samym uznany za największego zdrajcę w historii futbolu. Akcja, którą Sergio Ramos odwalił w ubiegłym roku to pikuś przy numerze, który wyciął kibicom Barcelony Potyugalczyk. O tym jak do tego doszło przeczytacie poniżej. 1995: Bądź najjaśniejszą gwiazdą złotej generacji portugalskiej piłki i podpisz kontrakty z dwoma włoskimi klubami na raz (Juventus Turyn i AC Parma). Dostań dwuletniego bana na grę w Serie A i ostatecznie idź do Barcelony. 1997: Zostań kapitanem drużyny. Brzmi dumnie. 1998: Po zdobyciu dubletu (mistrzostwo i Puchar Króla) przemaluj włosy na barwy klubowe i podczas fetowania sukcesów inkantuj piosenkę dzieciach płaczących w Madrycie, które muszą pokłonić się mistrzom (Madrid cabron, saluda campeon). Na każdym kroku podkreślaj swoje przywiązanie do klubu i niechęć do jego arcywroga, Realu Madryt. 2000: W klubie zamieszanie: po 22 latach dotychczasowy prezes Josep Lluis Nunez podaje się do dymisji. Ty zarabiasz marne 2,5 mln $ za sezon (ponoć jedna z niższych stawek w klubie), chociaż jesteś jednym z najlepszych skrzydłowych Starego Kontynentu i piłkarskim bogiem dla fanów La Blaugrany, więc chcesz podwyżkę, ale jesteś zbywany przez wszystkich. I wtedy pojawia się on, Florentino Perez, niegdyś madrycki radny i polityk, obecnie magnat branży budowlanej i piłkarski no-name, który chce zostać prezesem Realu Madryt. Nie mniej jesteś po wyczerpującym EURO i nie masz czasu na pierdoły, więc jedziesz na wakacje, a wszystkim ma zająć się twój agent, José Veiga. Akcja nabiera tempa: 1 lipca: Twój agent podpisuje cyrograf. Oto jego warunki: od ręki dostajesz 400 mln peset (1,6 mln £, 1,7 mln €, 2 mln $), jeśli Perez zostanie prezesem Realu podpiszesz kontrakt z Madryckim 6-letni klubem i podwyżkę (5-6 mln $ za sezon), jeśli Perez zostanie prezesem Realu i nie będzie chciał cię na Santiago Bernabeu dostaniesz 25 mln $ odszkodowania, jeśli Perez zostanie prezesem Realu i nie podpiszesz kontraktu z "Królewskimi" musisz zapłacić karę 5 mld peset (19 mln £, 28 mln $, 30 mln €). 5 lipca: W prasie pojawia się obietnica wyborcza Floro, że zostaniesz piłkarzem Realu albo Perez zafunduje socios "Królewskich" darmowe karnety cały następny sezon. Obecnie panujący prezes Realu, Lorenzo Sanz śmieszkuje, że następną obietnicą Floro będzie Claudia Schiffer. Ale stało się to, czego można było się spodziewać − szambo wybiło − w stolicy Katalonii szok i niedowierzanie. 9 lipca: za pośrednictwem katalońskiego dziennika Sport wszystkiemu zaprzeczasz: Chcę uspokoić kibiców Barcelony, których zawsze darzyłem i będę darzyć wielką sympatią. Chcę zapewnić fanów Barcelony, że Luis Figo, z całą pewnością pojawi się na Camp Nou 24 lipca, aby rozpocząć nowy sezon. Nie podpisałem wstępnej umowy z kandydatem na prezesa Realu Madryt. Nie. Nie jestem aż tak szalony, aby zrobić coś takiego. 16 lipca: Wybory w Madrycie. Niespodziewanie wygrywa Florentino Perez i zostaje prezesem Realu Madryt. Houston mamy problem! 23 lipca: Wybory w Barcelonie. Wygrywa Joan Gaspart i zostaje prezesem FC Barcelony. Chyba będzie trzeba z nim pogadać po męsku... 24 lipca: Zostajesz zaprezentowanym jako zawodnik Realu i najdroższy piłkarz w historii futbolu (10 mld peset, 38 mln £, 56 mln $, 60 mln €), Po cichu dukasz coś pod nosem, że cieszysz się z dołączenia do nowego klubu i inne kurtuazyjne farmazony. W stolicy Katalonii szok i niedowierzanie ustępuje miejsca dzikiej wściekłości. *** Przejście Figo z Barcy do Realu było czymś niewyobrażalnym. To jakby prezes partii rządzącej zmienił płeć i poślubił swego kota albo fanatyk Warhammera wyrzucił wszystkie "młotkowe" pody i zadeklarował, że od teraz będzie grał tylko w najlepszą grę erpgie świata − D&D. Prasa komentując twój transfer podkreśla, że reprezentowałeś resztki godności i romantyzmu, który pozostał w futbolu i padłeś ostatnią ofiarą piłkarskiej zachłanności lub że musiałeś się nauczyć od innych zawodników i agentów, że świat, w którym żyjesz pozwala szukać zysków, gardząc wartościami i moralnością. Kibice Barcelony byli mniej powściągliwi: zdrajca, Judasz, sprzedawczyk, kłamca to najbardziej cywilizowane epitety, które padają pod twoim adresem. *** Październik 2000: Wracasz na stare śmieci, by rozegrać ligowe El Clasico. W jednej z katalońskich gazet pojawia się twoja morda na plakacie przedstawiającym banknot o nominale 10 mld peset. Za każdym razem gdy jesteś przy piłce towarzyszą ci niemiłosierne gwizdy, a z trybun lecą puszki po piwie, zapalniczki i inne śmieci, więc boisz się wykonywać kornery. Hałas jak przy starcie Boeinga. Barca wygrywa 2:0, a ty dostajesz żółtą kartkę. Listopad 2002: Kolejne twoje El Clasico na Camp Nou. Tym razem zbierasz się na odwagę i podchodzisz do rożnych, ale atmosfera jest równie gorąca jak poprzednio. W pewnym momencie arbiter musi przerwać spotkanie, a w narożniku boiska pojawia się świński łeb. Ale tym razem poszło lepiej – bezbramkowy padł bezbramkowy remis. *** Barca źle zainwestowała uzyskane pieniądze. Zawodnicy sprowadzeni na miejsce portugalskiego skrzydłowego, delikatnie mówiąc, zawiedli i klub zaliczył kilka bolesnych wpadek. Ostatecznie Gaspart w 2003 roku podał się do dymisji i dopiero Joan Laporta (nowy prezes), Frank Rijkaard (nowy trener) i Ronaldinho (nowa gwiazda) zdołali postawić klub na nogi *** Nienawiść do Figo wśród kibiców Barcy jest żywa do dziś. W 2015 roku Portugalczyk miał zagrać w meczu legend Barcelony i Juventusu zaplanowanym przed finałem Ligi Mistrzów, jednak ostatecznie, wobec sprzeciwu katalońskiego klubu, anulowano jego zaproszenie. Natomiast podczas ubiegłorocznego El Clascio weteranów Realu i Barcy, który został zorganizowany w Izraelu nadal było słychać gwizdy fanów La Blaugrany gdy był przy piłce. *** Ponoć Figo rozpaczliwie chciał pozostać w stolicy Katalonii i wręcz błagał nowego sternika La Blaugrany o pomoc. Jednak świeżo upieczony prezes Barcy za nic w świecie nie zamierzał wykładać na to klubowych pieniędzy. Plan był taki, żeby sprawę umowy wstępnej skierować do sądu, bo miała być ona obarczona nieskutecznością (taka umowa warunkowa miała być niezgodna z prawem), ale koszty sprawy i ewentualnego odszkodowania dla Pereza (które pewnie byłoby znacznie niższe niż wynikałoby to z umowy) Portugalczyk miał pokryć z własnej kieszeni, na co piłkarz nie chciał się zgodzić. Z kolei sam zawodnik po latach stanowczo zaprzeczył, że coś takiego miało miejsce, a decyzję o przeprowadzce do Madrytu podjął samodzielnie i było ona motywowana poczuciem niedoceniania przez działaczy Barcelony ($$$). Ponadto podkreślał, że nie podpisywał żadnej umowy wstępnej z Perezem i jak już to było porozumienie pomiędzy jego agentem (działającym bez jego pisemnej zgody) i Floro. W każdym razie nie żałował tego ruchu, chociaż zupełnie zmienił jego dotychczasowe życie. *** Szanse na wygranie wyborów przez Florentino Pereza wydawały się znikome. Jego rywal, Lorenzo Sanz, który został sternikiem w 1995 roku klubu, zbudował zespół, który po 32 latach (1966-1998) w końcu zdołał sięgnąć po Puchar Europy (wygrać Ligę Mistrzów) i powtórzyć ten sukces dwa lata później. Zresztą do wyborów nie musiało wcale dojść latem 2000 roku, ponieważ jego mandat był ważny do października 2001 roku. Ale widocznie Sanz chciał wykorzystać triumf w Lidze Mistrzów do łatwego przedłużenia swojego panowania i możliwości celebrowania setnych urodzin klubu (2002) w roli prezesa. A wyszło mu jak pewnej partii przedterminowe wybory parlamentarne w 2007 roku. *** Florentino Perez mimo tego, że miał niewiele czasu na prowadzenie kampanii (decyzja o przyspieszonych wyborach zapadła tuż po wygranym finale LM, pod koniec maja), ale rozegrał ją po mistrzowsku − celnie punktował takie kwestie jak nieudolność zarządu i rosnące zadłużenie klubu, wykorzystał też zamieszanie w stolicy Katalonii i niezadowolenie Figo z warunków kontraktu, a także marzenia kibiców chcących za jednym zamachem pozyskać gwiazdę i upokorzyć odwiecznego rywala. Poza tym Lorenzo Sanz był zbyt pewny siebie i nie docenił jego możliwości. *** Jak na ironię losu pomogło mu to, że nie był powiązany z futbolowym światkiem, co pozwoliło mu na negocjowanie bez żadnych konsekwencji z otoczeniem Figo, jego agentem Jose Veigą i dobrym znajomym Paulo Futre. W standardowej sytuacji klub żeby ściągnąć piłkarza musi dogadać się z jego pracodawcą i agentem. W niektórych ligach w kontraktach zawodników umieszcza się tzw. klauzulę odstępnego, tj. kwotę, którą należy zapłacić za kartę zawodniczą bez prowadzenia jakichkolwiek rozmów z jego klubem (z tego co kojarzę w Hiszpanii jest to obligatoryjne). Natomiast prowadzenie negocjacji z innym klubem podczas obowiązywania kontraktu nie jest dozwolone (wyjątkiem są zawodnicy, którzy mają na to zgodę od swojego klubu lub ich umowa niebawem wygaśnie). *** Parę dni po zaprezentowaniu Figo Perez pozbył się ulubieńca kibiców Fernando Redondo, który popierał Sanza (co ciekawe w klubie ostał się Michel Salgado, który dopiero co ożenił się z córką poprzedniego prezesa) zaczął budować galaktyczną drużynę ściągając kolejne gwiazdy: Zinedine Zidane'a (2001), Ronaldo Nazario (2002), Davida Beckhama (2003), Michaela Owena (2004), Robinho (2005). Niemniej mimo ogromnego sukcesu finansowego i marketingowego, nie poszły za tym oczekiwane sukcesy sportowe. Z każdym rokiem gwiazdy stawały się coraz bardziej rozkapryszone, co przekładało się coraz słabsze wyniki. Ostatecznie w lutym 2006 r. Florentino Perez podał się do dymisji. Ale wyciągnął właściwe wnioski i wrócił na Santiago Bernabeu trzy lata później, by przywrócić blask klubowi. *** Figo nie wypełnił swojego kontraktu z Realem do końca − klub w 2005 roku rozwiązał z nim umowę i Portugalczyk odszedł za darmo do Interu Mediolan, z którym udało się mu wywalczyć sporo trofeów. Niemniej gdyby poczekał rok z zakończeniem kariery, wówczas mógłby dopisać do swej kolekcji kolejny Puchar Europy (w sezonie 2009/10 Nerazurri sięgnęli po potrójną koronę). PS: Kaworu, dzięki za pomoc w zbieraniu materiałów.
albo żyjesz albo się boisz